Jeszcze raz wszystkiego dobrego i już teraz powracam do Was po dłuższej przerwie, aczkolwiek myślę, że większość Mam również nie miała czasu zaglądać na Facebooka. Powracam do Was wypoczęta i gotowa na nowe wyzwania, ale chciałabym najpierw krótko opowiedzieć o minionym szczególnym czasie oraz paru nowościach, a także czekam na Wasz komentarze i opowieści.
Czy wszystko przebiegło zgodnie z planem?
Otóż nie do końca, ale wydaje mi się to całkiem normalne. Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich ewentualność i zorganizować wystarczającą ilość planów B, a to według mnie cała kwintesencja świąt, aby działo się coś niespodziewanego i ciekawego. Podobnie było u nas w tym roku, gdyż Wigilia odbyła się u nas, a decyzja została podjęta kilka dni przed. Niestety nie byłam na to przygotowana w pełni, ale ostatecznie mogę potwierdzić, że dałam radę z pomocą mamy, teściowej, Zuzki i mojego kochanego męża. Wszyscy w pewien sposób zaangażowali się w te święta i pomogli tyle ile mogli.
Moc prezentów i niespodzianek
Te święta były zdecydowanie wyjątkowe dzięki Kubusiowi, który wyprawiał istne cuda! Próbował śpiewać kolędy, tańczyć i rozmawiać ze wszystkimi przy wigilijnym stole, a muszę przyznać, że gadane ma po mamusi ?. Co więcej, Zuzka stworzyła samodzielnie różne prezenty dla każdego z nas. Dosłownie dla wszystkich gości! Szczerze mówiąc, absolutnie niczego się nie spodziewałam i wszystko było robione w totalnej tajemnicy, co sprawiło jeszcze większą radość. Wszyscy dostali piękne ręcznie malowane kartki świąteczne oraz bombki ze styropiany, które były bogato obklejone brokatem i innymi ozdobami. Wyglądało to przepięknie, a każdy upominek różnić się od drugiego. Efekt był nie do opisania, a ja jestem wprost dumna z mojej córki nie tylko pod względem jej artystycznej duszy.
Chodzi również o inną sprawę, która zadziwiła mnie mocniej i przypomniała jak ważne były słowa, o których pisałam całkiem niedawno. Wyjaśniając, mam na myśli mój wcześniejszy kurs języka angielskiego dla dorosłych, w którym uczestniczę od pewnego czasu wraz z mężem. Właśnie to skłoniło moją córkę do prośby o zapisanie jej na lekcje języka obcego. Przyznam, że nie spodziewałam się aż takiego oddźwięku, ale jestem jak najbardziej za i zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby mogła cieszyć się dodatkowymi zajęciami i wynieść z nich jak najwięcej. Myślę, że ten świąteczny czas w ogóle dał mi dużo do zastanowienia pod wieloma względami, dlatego zachęcam również Was do pewnej refleksji mniej lub bardziej zgłębionej, ale prawdziwej. Być może nie jest jeszcze za późno, aby coś zmienić lub poprawić w Twoim życiu rodzinnym, małżeńskim, zawodowym czy osobistym byś poczuła się znów szczęśliwa i spełniona.