Jestem silną i niezależną kobietą, ale w kwestiach wychowywania dzieci czy zajmowania się domem wolę jednak skorzystać z pomocy męża. Oczywiście bywają lepsze i gorsze dni, choć ostatecznie doszliśmy do porozumienia.
Początki współpracy
Po urodzeniu pierwszego dziecka nie mieliśmy dużego problemu z rozdzieleniem obowiązków, ponieważ mój mąż bardzo chętnie angażował się w opiekę nad Zuzią, a także starał się sprzątać i gotować, kiedy ja nie mogłam. Wszystko oczywiście trwało do pewnego momentu, gdzie później poczułam się lepiej i zajęłam domem jak poprzednio. Generalnie w naszym związku od początku panowała obopólna zgoda na podział różnych czynności, chociaż nigdy nie mieliśmy ściśle rozpisanego planu działania czy jakiegokolwiek grafiku, gdyż wszystko wychodziło bardzo naturalnie. Jednak w momencie pojawienia się dziecka w naszym domu zmieniło się wszystko, a w szczególności wystrój domu, który bardziej przypominał jeden wielki chaos. Wówczas zaczęliśmy się niekiedy spierać o takie proste rzeczy jak zmywanie naczyń, gotowanie obiadków czy wynoszenie śmieci, gdzie każde z nas uważało, że nie ma na to wystarczająco dużo czasu albo po prostu upierało się, że to właśnie nie jego kolej. Wtedy pojawił się problem, który ostatecznie rozwiązaliśmy po kilku nieudanych próbach.
Długa droga do porozumienia
Najpierw postanowiliśmy stworzyć wspólny grafik obowiązków domowych, które miały być zgodne z naszymi codziennymi zajęciami, pracą i dostosowane do dziecka. Pewnego wieczoru przysiedliśmy razem do jego opracowania, po czym wszystko zaczęło się układać, a my realizowaliśmy nasze zadania według planu. Już myślałam, że to złoty środek i od teraz nie będzie żadnych zgrzytów ani w naszym domu ani w związku, aczkolwiek myliłam się, ponieważ wypadały nam różne niezapowiedziane sytuacje, wyjazdy i inne wymówki, które całkowicie zrujnowały harmonogram. Teraz mamy dwójkę dzieci i według mnie radzimy sobie o wiele lepiej, gdyż każde z nas stara się i próbuje poświęcać każdej pociesze tyle samo czasu, a dodatkowo zajmować się domem w miarę możliwości. Stwierdziliśmy, że mając mniejszą czy większą rodzinę nie można w żaden sposób zaplanować i uporządkować rozkładu dnia wedle wszelkich wskazówek i zaleceń. Zawsze trzeba się liczyć z niespodziankami i kwestiami, które należy rozwiązać natychmiast bez wcześniejszego kalkulowania. Dogadaliśmy się wspólnie z mężem i co najważniejsze, zrozumieliśmy, że każde z nas ma różne inne obowiązku na głowie, dlatego szanujemy siebie i swój cenny czas. Potrafiliśmy dojść do porozumienia i zajmować się codziennymi powinnościami w wolnej chwili. Oboje wnosimy wiele do naszego domu i doceniamy każdy dobry uczynek, a jednocześnie nie mamy problemu z przejęciem zobowiązań, gdy druga strona po prostu nie ma możliwości ich dokończenia albo zwyczajnie jest już zmęczona ?.