Mamie ciągle mało. Znów mam nowy pomysł, znów dostałam po uszach od męża. I ma rację ale pomysłem przed wami się pochwalę. Pamiętacie jak wspominałam wam o polskim producencie odzieży? To mnie wzięło na całego.
Chciałam pobawić się w matczyną Panią prezes, małego lokalnego butiku z polską odzieżą i bielizna. Brzmi dumnie i tylko brzmi. Mąż skutecznie wytłumaczył mi jaki to obowiązek i jak to jest czasochłonne. Początkowo nie zgadzałam się z nim, buntowałam się wymyślałam mu. Stronę http://mewa.com.pl/franczyza/ przeczytałam wszerz i wzdłuż. Sięgałam po wszelkie poradniki i filmy na YouTube, celem przyspieszonego kursu prezeski. Pomyślałam o tym tak jak będę wygodnie z domu prowadzić swój butik. Sama radość, tym bardziej znając moje zamiłowanie do zakupów.
Ostatnie dni to głowa w chmurach i szukanie złotego środka do przekonania mojego męża. Co raczej graniczyło z cudem. Przygotowywałam się długo do tej rozmowy, biorąc pod uwagę odparcie każdego z jego argumentów.
Powoli zbliża się godzina 0, Odliczam minuty do gotowego obiadu, na którym ma się odbyć decydującą rozmowa. Swoje argumenty muszę odpowiednio wyprowadzić. Całą rozmowę dobrze rozegrać taktycznie i dobrać odpowiedni strój – tak to też muszę wykorzystać. Podeszłam do tego jak do meczu piłkarskiego. Przecież piłka nożna to jego konik. Zaczynamy sędzia – a w tym wypadku łyżka zupy rozpoczęła spotkanie.
Mecz pomiędzy moim kolejnym szalonym pomysłem – a jego doświadczeniem biznesowym i światem twardo stąpającym po Ziemi.
Używając terminu sportowego to był nokaut. Nie miałam żadnych szans. Miałam wrażenie, że całe moje przygotowanie było śmieszne, bo faworyt bez zająknięcia odpowiadał na moje kontry. Żaden mój argument nie trafił do siatki, a ja nawet nie liczę ile razy musiałam piłkę wyciągać z bramki. Mam jeszcze jedną złą wiadomość – rewanżu nie będzie.
Drużyna przegrana z kapitanem Mamanaetacie nie tylko przegrała, ale zachowała się fair play i przyznała klasę rywalowi w postaci jego racji. Rzeczywiście sprowadził mnie na dół i oblał zimną wodą. Kolejny pomysł ląduję w szafie.
Testament przegranego – Kolejny etat mógłby mnie odbić się, na moich pociechach. Brak doświadczenia a samo zamiłowanie do mody to zbyt mało. Brak lokalu w centrum miasta, no i oczywiście z racji mojego pomysłu bez akceptacji budżet też spoczywa na mnie. Broniłam, się jak mogłam walczyłam jak lew z głową w chmurach, ale jak wróciłam na ziemie to, przecież on ma rację. Kocham go i wiem że, ma rację, ale tylko do czasu mojego następnego pomysłu.
P.S Muszę się wam przyznać, ze najbardziej obawiałabym się tego że byłabym stałym klientem swojego butiku.
P.S 2 Swoją drogą, jeśli któraś z czytelniczek ma swój butik, chętnie posłucham jak do tego doszła
Do przeczytania.